warunki na trasie pozwalające cieszyć się z jazdy, pogoda, która nie decydowała o zwycięstwach lub porażkach, tłumy kibiców na starcie i mecie, trasa, która pozwoliła przejechać i pierwsze łatwe górskie MINI, i kolejne wymagające GIGA. I miejsce, do którego Bike Maraton przyjeżdża najdłużej. Trudno sobie wyobrazić, że mógłby tu nie przyjechać. Bike Maraton w Polanicy – Zdroju swoją atmosferą wypełnia w zasadzie całą miejscowość, nie mówiąc już o okolicznych górskich ścieżkach i drogach. Od piątku widać już kolarzy i rowery praktycznie wszędzie. Czuć że znów będzie wielkie sportowe święto, a klimat, gościnność i wyjątkowość polanickiego kurortu tworzą idealną całość.
Punktualnie o 11:00 w sobotę prawie 1200 osób ruszyło więc na honorową rundę przez centrum uzdrowiska. Szpaler kibiców towarzyszył im daleko poza deptak i okolice Parku Zdrojowego. A potem – wreszcie prosto w upragnione góry…
Trasa, jak co roku, przyniosła kilka nowości, a kilka jej stałych fragmentów zostało pominiętych, tak aby odpowiednio mocno do nich zatęsknić i wrócić za rok, za dwa. W górach wokół Polanicy wszystko było na swoim miejscu – śliskie omaszałe kamienie, strumyki płynące ścieżkami, szerokie leśne drogi, szutry, korzenie, mostki. Wiosennego błota, w co trudno uwierzyć, na trasie zbyt wiele nie było, a krążące po Dolnym Śląsku tego dnia burze oszczędziły okolicę.